Archiwum 21 stycznia 2019


zazdroszczę Ci
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:59

Zazdroszczę Ci podrywów i porzuceń z których nic, tylko cztery łzy. Ze skazą serc. Głosów rozżalonych, co w czterech łzach topią się.
Zazdroszczę Ci miejsca w głowie, pustych chwil. Wolnych dób, jakbyś przestał żyć. Kiedyś też stagnacją mogłem chwalić się. Dziś tylko lęk, bo coś mnie goni.
Zrozum ten absurdalny, krótki tekst o dziecku, co przestało jeść. Wieczny głód, to on tu winny jest, lecz nie ma czym nasycić go.

to łóżko sprzyja dzisiejszej spowiedzi
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:59

to dobre miejsce, by w końcu to powiedzieć
to łóżko sprzyja dzisiejszej spowiedzi
choć Jezus wisi z otwartymi ramionami
w powietrzu czuć potępieniem

nie podziwiaj mej duszy
zmatowiał jej blask
nie chwal umysłu
dziś zmysłów mi brak
wstyd mi się przyznać
trywialny mam dar
poczęstuj się ciałem
to wszystko co mam

hej dziewczyno
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:58

hej dziewczyno!
w okularach i z padliną
zamiast ciała
ligniną
owiń swoją miłość

hej chłopaku!
ze ścierwami na deptaku
zamiast psów
nie debatuj
pieprz swoich przyjaciół

poszukiwacze wysokich progów
tlimy niedosyt wrażeń i kłamstw
noc pełna pustych dialogów
zostawiamy pusty chłam wam

sto pierwszy raz
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:58

zabijasz mnie już sto pierwszy raz
by wskrzesić i śmiać się w twarz
kto z nas pierwszy rzuci ciężką broń
na ziemię splamioną krwią?

spójrz, poświęcam swój ostatni dech
bym mógł rozpalić się
zabijasz mnie sto pierwszy raz
a i tak próbuję wzniecić żar

jestem wątły jak cień…
żal mi życia w ten dzień…

sprawiłeś bym był, więc pozwól także żyć
nie każ wciąż w nadziei tkwić
dałeś mi sny, więc pozwól też lśnić
nie pozwól bym w cieniu wył

ze śmiercią znam się twarzą w twarz
będę szczery, to twój słaby żart
czy to pokuta za mój grzeszny czas?
przepraszam, to nie byłem ja

spójrz, wytężam swój marny słuch
by usłyszeć twych kilka słów
ze śmiercią znam się twarzą w twarz
więc nie mów, że to tylko strach

jestem wątły jak cień…
żal mi życia w ten dzień…

sprawiłeś bym był, więc pozwól także żyć
nie każ wciąż w nadziei tkwić
dałeś mi sny, więc pozwól też lśnić
nie pozwól bym w cieniu wył

nie pytam o szczęście
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:57

nie pytam o szczęście bo nikt dziś go nie ma
ja pytam o chwilę co uśmiech jest winna
nie proszę o miłość lecz o chwilę rozkoszy
bym mógł zapomnieć jak boli jej dotyk
nie chcę też wiary uszytej z bojaźni
że coś mnie rozliczy ze złudnej wolności

czekam aż życie przede mną uklęknie
przeprosi swym cudem za winy i mękę

któraś sobota z kolei
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:57

To była któraś sobota z kolei, kiedy szykowaliśmy się do nocy filmowej. Standardowo – kilka wygodnych poduszek, film kategorii B i coś do picia…. Robiłem pop-corn i znów wstawiłem na trzydzieści sekund za długo niż mówiłaś. Złościłaś się, że nienawidzisz spalonego, a ja się śmiałem, co doprowadziło Cię do jeszcze większego szału.

Śmiałem się do odtwarzanego w głowie film z przed kilku lat… To był czwartek, taki sam jak każdy poprzedni. Po polskim szliśmy z nieznanymi Ci ludźmi oglądać film. Zachodząc po drodze do sklepu dziewczyny liczyły kalorie, a chłopaki pieniądze. My chcieliśmy więcej, dziewczyny mniej… Nigdy nie wybieraliśmy filmu. Nie był ważny. Seans trwał w naszych głowach odtwarzany przez wspólny projektor absurdu. Godzinami leżeliśmy na jednym łóżku, czasami pijani smacznym flirtem lub odmóżdżeni śmiechem wdychając smród spalonego przeze mnie pop-corn’u.

Z wizji wyrwałaś mnie pretensją, że jestem bezczelny. Że wszystko traktuję jak żart, nie myślę.

Przeprosiłem, a Ty zjadłaś pop-corn.

ważka siedzi na balkonie
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:56

ważka siedzi na balkonie
snuje myśli pełne mdłości
tysiąc luster w całej głowie
szkliwo zdarte aż do kości
w każdym z luster brak odbicia
szkło skruszone lśni w powietrzu
już nie słychać serca bicia
ból zagnieździł się w tym miejscu
ważka więc ucieka dalej
sypiąc z oczu lśniącym pyłem
podtrzymuje swoją wiarę
że tym razem się nie myli

zabij nieproszonych gości
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:55

zabij nieproszonych gości
chwyć rewolwer mej miłości
schłódź nim podniebienne kości
strzel
zmyłbym twoją krew ze ściany
lekko szczęściem swym pijany
padłbym transem niepoznanym
śpię
a sen to ważka na balkonie
szamota się złapana w dłonie
w lustrach oczu strach jej płonie
śmierć

Pan Nocy
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:54

Powietrze było nadzwyczaj ciepłe, albo tylko tak mi się wydawało. W końcu byłem zupełnie nagi, a moje ciuchy leżały obok waszych kilka kilometrów za mną, przy drodze, której kamyki poraniły mi wtedy stopy do krwi. Rozgrzewała nas adrenalina i poczucie wolności, które tłoczyło serce, rezolutnie zagłuszając mózg wrzeszczący WSTYD! Wstyd nie istniał i wasza nagość nie istniała. Byłem ja, odbijająca się pełnia na każdym milimetrze ciała, krew na stopach i wolność.

———-

Księżyc był znów jedynym światłem, ale nawet on nie zdołał wbić się choćby na milimetr w czerń wody, która o tej porze bardziej przypominała wartkie niebo o północy niż rzekę, jaką pamiętałem zza dnia. Kilka godzin wcześniej te plaże oblegane były przez promienie słońca, turystów i hałas. Teraz istniała tylko woda i ciemność… Drżałem, lecz ani z zimna, ani ze strachu. Drżałem w rytm wypłukiwanych myśli.

———-

Świat, a przynajmniej cała wieś leżała nam u stóp. Wrzeszczeliśmy i śpiewaliśmy tańcząc od jednej do drugiej balustrady mostu. Ta noc nas opętała, a my odprawialiśmy swoje rytuały uwolnienia od bladej rzeczywistości. Muzyka była tylko tłem, dla echa naszego ducha, który eksplodując odbijał się od wnętrza naszej skóry… Rytm naszego obłędu… Dźwięki naszych szaleństw.

———-

Takich nocy było kilka. Siadałem na parapecie, spuszczają w zwisie nogi od zewnętrznej strony okna mojego pokoju i trując się, o wiele za wcześniej niż powinienem, dymem niebieskich LMów. Niczego wtedy nie obserwowałem, o niczym nie myślałem. Moją głowę wypełniała muzyka, chyba MGMT lub Florence Welch. Świat stanął przede mną na baczność, a ja znów byłem Panem Nocy.

———-

Słońce nieśmiało wyglądało zza horyzontu, a ja będąc w fazie trzeźwienia po pewnych prochach – świadectwie naiwnej młodości – byłem najszczęśliwszym człowiekiem świata, po nocy która poczęstowała mnie straceniem świadomości, złymi halucynacjami i okradnięciem.

———-

       Dziś przenoszę się na inny grunt… Otaczam ochronną warstwą, by zmyć brud z twarzy.

w ruch
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:53

Ja też, tak jak Ty znajduję rozpacz, co kilka dni. Odkrywam ją w pościeli, chowaną gdy nie patrzył nikt. Więc nie mów, że mam zimną krew, gdy nie wrzeszczę o swych oparzeniach, bo nie krzyk, lecz pożar żył świadczy o mych doświadczeniach. Najprościej jest zgubić się, udawać ślepca przed swym szczęściem, więc zamiast ust wpraw dłonie w ruch, niech one będą twym narzędziem.

bez kobiety
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:53

bez kobiety, która oswoiłaby moje żądze

kobiety pachnącej miłością

kobiety czasów przyszłości

ku waszemu zdziwieniu żyję, nie umarłem

bez burzy hormonów przy porannej kawie

głośnych westchnień w ramię

wyznaczonego miejsca w szafie

nadal żyję, nie umarłem

i nie jest to kwestia serca

jego budulca – skały lub mięsa

to kwestia pewnej dojrzałej świadomości

o niedojrzałym egocentryzmie

który gości obecnie na Jej miejscu

najchętniej
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:52

Są chwile, kiedy poddaję się fantazjom, a wtedy najchętniej…

najchętniej upiłbym się z całym światem, wyśpiewał nazwy gwiazd i wydeptał trawę…

najchętniej przeżyłbym kilka ze śmierci, by nie bać się próbować następnych…

wyrosłem w zbożu
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:51

wyrosłem w zbożu, pieszczony górskim wiatrem

spotkałem się z Bogiem na obłoku Jego marzeń…

 

matka do snu mi nie czytała

bajek o zmywarkach płuczących kieliszki

ojciec zapomniał przeprowadzić

kilku rozmów dojrzałości bliższych

 

wyrosłem w zbożu, pieszczony górskim wiatrem

spotkałem się z Bogiem na obłoku Jego marzeń…

 

szczęście mi często darowano

magią z zewnątrz obkute

dziś najniższą z walut

wyceniam swój dobytek

 

wyrosłem w zbożu, pieszczony górskim wiatrem

spotkałem się z Bogiem na obłoku Jego marzeń

jego szepty nielogiczne podtrzymują mnie na jawie.

jakimś cudem
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:50

Jakimś cudem

co dzień rano się budzę. Cud to, bowiem wciąż umieram we śnie, a wtedy jawi mi się Śmierć ubrana w szaty utkane w sieć mych pustych godzin, dni przespanych na jawie. A Śmierć też kobieta, co noc się zmienia i znów przychodzi lecz znajomą ma lewą pierś. Głos też – jakby Bóg – słyszany już w łonie, aż po mruk, lecz tym razem nawet kurz się wznosi od niemych decybeli niewypowiedzianych przeprosin… Kolejnej nocy znów się zmienia, a w cieniu tylko Jej łzy się mienią kolorami kompleksów z dzieciństwa, gdy była jeszcze czysta od gęstego czadu domowego ogniska. I Śmierć tak krucha próbuje kryć swą słabość, zmywając łzami iluzje miłości wsiąkniętej w organy, krwiobieg i kości…

Następnej nocy też przychodzi, lecz jest cicha, nic nie mówi. Zmęczona udaje, że to lubi…

zapytali mnie dziś w Niebie
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:49

Zapytali mnie dziś w Niebie - Czy kochasz sam siebie? Odpowiedziałem im, że nie wiem… I padłem na twarz. Spadałem z wysoka, a bujając tak w obłokach patrzyłem wprost na Gwiazdy pewne swych mas. Po wizycie w Niebie pytali mnie, lecz w gniewie - Czy wciąż brudną masz twarz? Powiedziałem im, że nie wiem… nie widzę wciąż wszak siebie, więc jak mam być pewien, czy brud to, czy już blask?!

gdzie to moje olśnienie?
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:49

no i gdzie to moje olśnienie?!

jasny umysł bez cierpienia…

gdzie wszystkie magiczne moce?

choćby dłuższe cichsze noce…

no i gdzie to czyste serce?

wciąż w całości w ciepłej ręce…

gdzie emocje poskromione?

głośne myśli zawstydzone…

no i gdzie to nasycenie?!

radość z życia w niskiej cenie…

gdzie to ciało upragnione?!

wciąż tak czyste jak nie moje…

 

no gdzie

bo nie u mnie

choć starałem się

tak dumnie…

obudzili mnie dziś śpiewem
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:48

obudzili mnie dziś śpiewem

usypiali kopiąc

znów leżę

 

tragiczny człowiek
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:43

Tragiczny człowiek, który przestał być z Tobą

Karmi się żalem i spija dziś łzy.

Rozpoczął wieczerzę przed ponurym wschodem

Słonym toastem zabija tę myśl.

Wdech za wydechem, jedyny ruch w piersi

Zawstydza mu serce, co przestało bić.

Mózg mu dowódcą, ciało ofiarą

To dla nich stracił swój zmysł.

kreślę Twoje imię
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:41

Kreślę Twoje imię na mięśniu, gdzie swoje imię skreślam… oddaję Ci obie połowy serca.

są wieczory
Autor: derdeoog
21 stycznia 2019, 23:37

Są wieczory, kiedy boję się, że jedyne ciepło jakie po Tobie zapamiętam, będzie ciepłem rozrzedzonej krwi na moich rękach i gorzkich łez na Twojej twarzy.

Staram się wierzyć w racje Boga, że ta krew i te łzy są jedynym sposobem, bym stał się człowiekiem, z którego mogłabyś być dumna, ale staczam tę walkę sam, gdy wszyscy się już poddali, a jednak każdy wie, że zrobiłby to lepiej.

Tracę sens, gdy Ty podgrzewasz krew, by go znaleźć…

…A inni widzą szklankę.